Rejs dwuosobowy Rzym-Elba-Piza 2024

 2024 rok to czas, kiedy kończyliśmy swój postój we Włoszech. Ponieważ w 2023 roku stacjonowaliśmy na Sycylii i przenieśliśmy się do Fiumicino pod Rzymem, a w połowie 2024 roku wyruszyli w dalszą drogę. Ten rejs to żegluga taty z synem. Płyniemy we dwoje z Fiumicino do Pizy.

Po drodze wiele ciekawych miejsc, a najbardziej chyba podobała nam się Elba. W szczycie sezonu unikaliśmy portów – wszystkie nasze postoje to kotwicowiska. Jest dużo chłodniej niż w zabetonowanym porcie, a kasę za port wolimy wydać na dobre jedzenie, kameralnie i blisko natury.



Fiumicino miało swój urok, ale dało nam się mocno we znaki. Cumowaliśmy na wysepce na środku Tybru – miejscu można by rzec historycznym – tędy z morza wpływały do dawnego Rzymu (tego za czasów potęgi i świetności) statki i okręty z dobrami wszelakiemi oraz te pełne niewolników. Dlaczego postój tutaj był męczący? Mianowicie każdorazowo, chcąc dostać się na jacht, trzeba dzwonić do marinero, który raz jest, raz go nie ma. W budynku mariny znajduje się jedyny prysznic i toaleta. Żeby z niego skorzystać, musimy dzwonić do marinero i odbyć dwa kursy tramwajem wodnym.

Drugim minusem są śmieci płynące rzeką po ulewach (na przykład lodówki – jedna z nich skutecznie uszkodziła nam burtę). Trzecim minusem jest wyjście z Tybru na otwarte morze. Przy zachodnich wiatrach powyżej 5B staje się to bardzo karkołomne. Świadectwem niech będzie poniższy film. My wielokrotnie wchodziliśmy i wychodzili z portu na pograniczu zapasu głębokości, a przybojowa fala skutecznie rosiła nam czoło potem. Głębokości są zmienne, gdyż rzeka ciągle niesie piach i muł w kierunku ujścia, a pogłębiarki raczej nie widać zbyt często.


Pierwszy dzień po opuszczeniu Fiumicino to przyjemna żegluga w kierunku północnym. Najpierw mijamy Civitavecchia, później dalej do Santo Stefano. Tam na kotwicowisku odpoczywamy, a po śniadaniu ruszamy dalej. Nocą wchodzimy na kotwicowisko Porto Azurro na wschodzie Elby. Pięknie podświetlone fortyfikacje i światła miasta wskazują drogę. Kotwicowisko pełne jachtów. Wycofujemy się nieco pod Capo della Tavola i znajdujemy dla siebie niewielki skrawek na noc na kotwicy.



Po dobrze przespanej na alarmach kotwicznych nocy i śniadaniu próbujemy po raz drugi znaleźć dla siebie miejsce bliżej portu. Tym razem skutecznie. Postanawiamy spędzić tutaj dwa dni. Czas upływa błogo na kąpielach, nurkowaniu i zwiedzaniu. Temperatury sięgają 36–37 stopni Celsjusza, więc w najgorszy upał siedzimy w wodzie.

Po dwóch dniach, jeszcze przed świtem, ruszamy w ostatni etap podróży – drogę do Pizy. Warunki są super. Popołudniem mijamy Livorno i dopiero pod samym ujściem rzeki Arno zrzucamy żagle, uruchamiamy silnik i wchodzimy w rzekę. Właściciel niewielkiego portu wysyła nam wskazówki, jak bezpiecznie dopłynąć do jego przystani. Po drodze mijamy płycizny oraz dwie zatopione jednostki, których maszty wystają z wody – straszny widok. Bezpiecznie cumujemy, klarujemy jacht i ruszamy na wycieczkę w pobliże Marina di Pisa – spacer promenadą i lody.

Kolejnego dnia wcześnie rano, ze spakowanymi plecakami, ruszamy w drogę na przystanek autobusowy. Rozkład tutaj nic nie znaczy, ale udaje nam się w końcu złapać autobus do centrum Pizy i oczywiście musimy zaliczyć foto pod Krzywą Wieżą. Dalej spacer na lotnisko – jest bardzo blisko, i droga do domu. Wrócimy niebawem...

Zapraszamy na nasze rejsy!

Komentarze